Czy istnieje coś takiego jak dobry egoizm? Teoretycznie tak.
Rozumiem to jako stawianie swojego dobra na piedestale przy jednoczesnym niekrzywdzeniu innych ludzi. Dużo trąbimy, jako psychologowie, o tym jak ważne jest, by kochać samych siebie, dbać o siebie, pamiętać o własnym komforcie. By nie bać się odmawiać ludziom, gdy ich prośby są sprzeczne z naszym interesem. By pamiętać o tym, że jesteśmy bardzo ważni i jak ważni musimy być dla samych siebie. I w końcu- każdy przeżywa swoje życie sam, dlatego powinniśmy pamiętać o sobie, ponieważ nie mamy stuprocentowej pewności, że inni będą o nas pamiętać.
Rzecz w tym, że o owym zdrowym egoizmie słyszę najczęściej od osób, dla których nikt, poza nimi samymi, ważny nie jest. Osób, które swój komfort traktują jako świętość przy jednoczesnym wyłączaniu się na potrzeby innych. Osób, które migają się od pomocy nawet gdy ta nie leży w sprzeczności z ich dobrostanem. A to już przestaje być zdrowym a zaczyna być samym egoizmem.
Być może trudno jest znaleźć złoty środek. Być może ktoś bliski lub psycholog może pokazać Ci, gdzie popełniasz błędy- oddajesz siebie w całości i zapominasz o własnym dobru albo lekceważysz wszystkich i myślisz tylko o sobie. Czy z takiego egoizmu można się „wyleczyć”? Można. Oczywiście, że można zmienić schematy myślenia. Oczywiście, że wszystko jest zależne od naszych chęci. Od tego, czy chcemy być postrzegani jako ci, do których nikt się nie zwróci po pomoc, ponieważ wie, że i tak odmówimy. Ci, na których nigdy nie można liczyć.
Pamiętajcie- dostajemy dokładnie tyle, ile od siebie dajemy.
Zastanów się- czy bliscy dzwonią do Ciebie kiedy coś ich gryzie? Czy informują Cię o własnych sukcesach? A może- kiedy przestali się do Ciebie zwracać?
Zastanów się i spróbuj to zmienić. Albo nie próbuj, zawsze możesz pozostać w swojej skrytce. Nie licz wtedy jednak na to, że coś, poza zlekceważeniem, do Ciebie wróci.