Dlaczego węglowodany i tłuszcze poprawiają nam nastrój?
Badania wskazują, że spożycie słodkich, tłustych lub wysokokalorycznych produktów wpływa na wzrost poziomu serotoniny i obniżenie stężenia kortyzolu. Węglowodany wspierają wytwarzanie hormonu szczęścia- serotoniny. To dlatego po zjedzeniu czekolady czujemy się „szczęśliwsi”.
A dlaczego tłuszcze? Ponieważ kwasy Omega-3 wpływają na rozwój mózgu w obszarach odpowiedzialnych za poprawianie nastroju.

 

Wspomóż SSRI jedzeniem, czyli dlaczego pożywienie jest magiczne.

W przypadku osób o długotrwale obniżonym nastroju (np. w depresji) poleca się dietę bogatą w takie składniki jak :

  • kwas foliowy- wpływa na neurogenezę, znajduje się m.in. w warzywach liściastych
  • tryptofan jest substratem, z którego powstaje serotonina; znajduje się w m.in. serach- cheddar, parmezan
  • cynk- wpływa na aktywność receptorów odpowiedzialnych za pamięć i uczenie się, występuje m.in. w rybach i owocach morza
  • magnez- reguluje aktywność komórek nerwowych, znajduje się m.in. w czekoladzie
  • witamina B6 – przyczynia się do syntezy serotoniny z tryptofanu, występuje m.in. w orzechach
  • witamina B12 – bierze udział w metabolizmie homocysteiny, znajduje się w produktach pochodzenia zwierzęcego
  • kwasy tłuszczowe omega-3 – są składnikami błon komórkowych neuronów, mają wpływ na przekazywanie sygnałów komórkowych, różnicowanie komórek i ich zdolność do przetrwania

 


Pożywienie jako pasy bezpieczeństwa

Z psychologicznego punktu widzenia pożywienie poprawia nam humor, ponieważ daje nam poczucie bezpieczeństwa. Wyrastamy na przekonaniach bazujących na tym, że wspólne spożywanie posiłków zacieśnia więzy, gotowanie dla kogoś jest formą wyrażania uczuć, a niektóre składniki pokarmowe traktowane są jako pocieszacze („nie płacz Józiu, babcia da ci cukiereczka”). Dlatego będąc w dołku wybieramy czekoladę a nie brokuła. Ponieważ potrzebujemy natychmiastowej gratyfikacji, bardzo szybkiego zastrzyku pozytywnej energii. A sposób z czekoladą znamy. Znamy go z dzieciństwa, z filmów, seriali. Magda M. mieszała lody z popcornem, a Bridget Jones szperała po szafkach w poszukiwaniu ciastek. My też ten sposób znamy i wielokrotnie wypróbowaliśmy, dlatego wiemy, że działa, dlatego też po niego sięgamy.

Comfort food

Pojęcie odnosi się do posiłków, których spożycie skorelowane jest z dobrym nastrojem (może go wzmacniać, powodować, poprawiać). Najczęściej wiąże się ze wspomnieniami z dzieciństwa lub jakąś konkretną ważną dla jednostki osobą, dając specyficzne poczucie bezpieczeństwa. Kiedy sięgamy po comfort food? Gdy doświadczamy negatywnych emocji lub gdy chcemy dokonać regulacji naszego nastroju. Najprościej ujmując- wtedy, gdy chcemy wprowadzić się w pozytywny nastrój. Co ciekawe, hipotezy zakładają, że osoby samotne mają większe tendencje do wybierania comfort food niż osoby, które samotne nie są. Istnieją różnice między płciami w zakresie: preferowanego rodzaju pożywienia będącego comfort food a także powodów, dla których osoby decydują się sięgać po tego rodzaju pocieszacze. Kobiety najczęściej wybierają lody, czekoladę i ciastka, mężczyźni lody, zupę, pizzę lub makaron. Kobiety sięgają po tego typu pożywienie, gdy czują się samotne, mają obniżony nastrój lub z jakiegoś powodu dręczy je poczucie winy. Mężczyźni decydują się na comfort food wówczas, gdy chcą się za coś nagrodzić.

Co ciekawe, w Wielkiej Brytanii takie same działanie ma czarna herbata przez wielu uznawana tam za comfort food.

 

Co nam to wszystko mówi?

Że wspomnienia oddziałują na nas bardzo silnie. A także, że jedzenie nie zaspokaja tylko potrzeb podstawowych- fizjologicznych, ale też potrzeby bezpieczeństwa, przynależności, miłości, poznawcze… Nasze życie kręci się wokół jedzenia- lubimy spotykać się w knajpach, lubimy wyrażać swój prestiż, lubimy czuć się gościnni i lubimy robić przyjemność innym. Wspólne posiłki zbliżają, a wspólne gotowanie jest świetną rozrywką. Jesteśmy na czasie znając bieżące trendy kulinarne.

 

Jakie mamy z tego korzyści?

Zaspokaja potrzeby, oczywiście. Ponadto wzmacnia świadomość społeczną- powoli zaczynamy podchodzić do jedzenia jako do dobrej jakości paliwa dla naszych organizmów. Czytamy składy, analizujemy wartości. I to jest super. Zwłaszcza biorąc pod uwagę postępującą plagę otyłości- ważne byśmy się w końcu opamiętali i nauczyli, że pożywienie ma nas nie zapchać, ale wzmocnić i zadowolić.

Czy uspokajanie poprzez jedzenie jest w porządku? Nie do końca, bo może prowadzić do rozregulowania mechanizmu samoregulacji. Jeśli nie nauczymy się rozpoznawać emocji, a każde negatywne odczucie będziemy zagłuszać kalorycznym pocieszaczem, z łatwością możemy wpaść w szpony nadwagi czy otyłości, a w konsekwencji nawet i bulimii. Jako psychologowie bijemy na alarm: wiele osób nie potrafi trafnie rozpoznawać stanów emocjonalnych oraz radzić sobie z nimi. Wgląd w siebie i samoświadomość- to słowa klucze, które w życiu codziennym są bardzo często pomijane. Bo brak nam czasu, bo brak nam świadomości, że to ważne, by zwracać uwagę na to, co nasze ciało i nasz umysł nam komunikują.

Jak sobie z tym poradzić? Jeśli czujesz, że masz problem, że coś Cię przerasta, nie wiesz jak sobie z tym poradzić- nie bój się zgłosić do specjalisty. Już kilka sesji wystarczy. A korzyści pozostają na całe życie.