Dzięki „modzie” na zdrowe odżywianie wiele osób nauczyło się czytania składów produktów żywnościowych. I bardzo dobrze. Często na opakowaniach znajdują się tajemnicze skróty, przez które odrzucamy żywność z obawy, że zawierają „samą chemię”.

Rozszyfrujmy kilka tajemniczych E i przekonajmy się, czy naprawdę musimy się ich obawiać.

 

E100-E199 – barwniki
E200-E299 – konserwanty
E300-E399 – przeciwutleniacze

E400-E499 – emulgatory, stabilizatory, środki zagęszczające
E500-E599 – dodatki o zróżnicowanym przeznaczeniu
E600-E699 – wzmacniacze smaku
E700-E799 – antybiotyki
E900-E1299 – dodatki do żywności o różnym zastosowaniu
E1300-E1400 – modyfikowane skrobie

I tak mamy na przykład zupełnie niegroźne E takie jak:

E100, czyli kurkuminę. Jest przeciwutleniaczem. Daje żółto- pomarańczowe zabarwienie. Trwają badania nad kurkuminą- uznaje się ją jako środek potencjalnie zapobiegający chorobie Alzheimera oraz demencji.

E101– ryboflawina. W organizmie ludzkim pełni funkcję witaminy wspomagając działanie układu nerwowego. Wspiera nasze narządy wzroku, korzystnie wpływa na układy pokarmowy i oddechowy.

E140– chlorofil. Jest nieszkodliwy. Wbrew modzie lansowanej przez środowiska medycyny alternatywnej, nie jestem w stanie wskazać prozdrowotnych funkcji dla ludzkiego organizmu. (więcej na ten temat tutaj)

E160a to karoteny. Nadają pomarańczowy kolor. Wspierają działanie wzroku i układu odpornościowego, są antyoksydantami.

E242– diwęglan dimetylu. Jest konserwantem stosowanym m.in. w winach czy sokach. Ulega całkowitemu rozkładowi, tj. występuje tylko w czasie napełniania, zaś nie pojawia się w efekcie końcowym czyli w gotowym produkcie.

E270 to kwas mlekowy. Jest konserwantem stosowanym w produkcji serów, jogurtów, kefirów. Wykorzystuje się go również przy produkcji kosmetyków. E270 wspiera regenerację organizmu i zaopatruje mięśnie w energię.

E297 to kwas fumarowy. Bierze udział w reakcjach utleniania. W przyrodzie występuje np. w grzybach.

E300– kwas askorbinowy. O tym chyba nie muszę zbyt wiele mówić, każdy z nas zna dobroczynne działanie.

I wiele, wiele więcej. Jak widać, nie wszystkich E należy unikać jak ognia. Są wśród nich jednak i te szkodliwe. Poniżej przedstawię te, przed którymi należy się wzbraniać.

E133– błękit brylantowy. Bardzo powszechny w produkcji napojów czy słodyczy. Nie wchłania się, natomiast może wywołać szereg nieprzyjemnych dolegliwości: astmę, pokrzywkę, reakcje alergiczne. Zdecydowanie nie powinien być spożywany przez osoby cierpiące na dolegliwości żołądkowo- jelitowe.

E124– czerwień koszenilowa. Znajduje się w gotowych ciastach, galaretkach, polewach deserowych lodach. Jest kontrowersyjnym barwnikiem, ponieważ w Tabeli dodatków i składników chemicznych wymieniono ją jako środek rakotwórczy.

E151– czerń brylantowa. Barwi wyroby cukiernicze oraz spirytusowe. Negatywnie wpływa na nerki. Jest zakazana w Stanach Zjednoczonych.

E210– kwas benzoesowy. Może wywoływać astmę, pokrzywkę a także problemy z płucami, wzrokiem i układem nerwowym. Zdecydowanie powinny go unikać osoby uczulone na aspirynę.

Składniki, które są kontrowersyjne, czyli z jednej strony zalewają nas informacje o ich toksyczności, a z drugiej o bezpieczeństwie ich stosowania. Jak jest naprawdę? Pewnie musimy poczekać na więcej jednoznacznych wyników badań. Myślę, że dopóki nie wiemy jaka jest prawda, warto unikać tego typu dodatków. Wolimy przecież jeść to, co jest nam znane, prawda?

E160b – Annato. Barwnik, który występuje chyba w każdym paczkowanym serze z supermarketu. Z jednej strony wykazuje działania przeciwutleniające, ochronne i wręcz prozdrowotne, z drugiej pojawiają się sygnały o jego potencjalnej kancerogenności oraz negatywnym wpływie na układ pokarmowy.

E407 – Karagen z grupy emulgatorów, stabilizatorów. Badania wskazują na to, że jest potencjalnie nieszkodliwy, ale może wywoływać groźne choroby w tym nowotwory. I to ale powinno zapalać nam w głowie lampkę. Skoro nie wiemy co nam robi, to może lepiej dajmy sobie z nim spokój.

E621 – Glutaminian monosodowy. Wzmacniacz smaku, który znajduje się w większości przetworzonych produktów. Ma wywoływać alergie, otyłość, uzależnienie, niestrawność. Niby tak, ale nie do końca. Glutaminian wzmacnia smak potraw, co sprawia, że tak trudno jest się nam od nich oderwać (nikt nie poprzestanie na jednym chipsie, prawda?), a to może stanowić prostą drogę do otyłości czy uzależnienia. UE dopuszcza stosowanie glutaminianu i nie uznaje go za substancję szkodliwą.

Jako psychodietetyk zalecam oczywiście unikanie produktów go zawierających, ale nie ze względu na kontrowersje z nim związane. Dlatego zaś, że zalecam Wam rozsądne i zdrowe odżywianie. A paczka chipsów nie jest dobrym pomysłem ani na kolację, ani na przekąskę. 🙂 (chyba, że mówimy o domowych chipsach z jarmużu….)