S M A R T – osiągnij cel mądrze

Wiecie jak osiągać cele? W teorii każdy z nas wie, w praktyce różnie z tym wychodzi. Dzisiaj krótko- jak formułować cele, by wzmocnić szanse na powodzenie ich osiągnięcia.

Przedstawiam zwięzłą koncepcję S.M.A.R.T

Żeby było trochę łatwiej, wymyślmy sobie jakiś cel. Niech będzie to: chcę schudnąć 5kg, bo załóżmy, że dokładnie tyle mam nadwagi.

S- Simple- Prosty– cel musi być konkretny. Muszę sformułować go tak, by nie dawał mi dowolności w interpretacji, bo wtedy łatwo jest go naginać. Musi być też zrozumiały, żebym wiedziała do czego dokładnie dążę. (W tym przypadku mam moje nadprogramowe PIĘĆ kilogramów)

M- Measurable- Mierzalny– żeby wiedzieć czy posuwam się do przodu w moim dążeniu, muszę mieć jakiś sposób na sprawdzanie tego. W trakcie drogi do celu ważne jest sprawdzanie postępów, jeśli ich nie widzę, moja motywacja spada. (W tym przypadku pomocna będzie waga)

A- Achievable- Osiągalny– jasne, że fajnie jest mieć dążenia z górnej półki. Tylko po co mi cele, o których wiem, że ich nie osiągnę? Chyba tylko po to, żeby podkopywać swoją pewność siebie. Jeśli mój cel nie jest osiągalny, zajadę się dążąc do niego, nie da mi to żadnej satysfakcji, nie przyniesie żadnego efektu. Szkoda nerwów, sił i energii. Oczywiście- warto być ambitnym, ale może metoda małych kroków będzie czasami bardziej skuteczna? (Tu mam swoje nadprogramowe 5 kilogramów. Jasne, że mogłoby to być i 10, ale nie chcę przecież żeby moja motywacja uciekła gdzieś po drodze, przy trzecim kilogramie)

R- Relevant- Istotny– jeśli mój cel nie będzie dla mnie ważny, nie będę się starać, by go osiągnąć. Bo po co. Dążenie musi przedstawiać jakąś osobistą wartość, by widzieć sens w całej pracy. (Zrzucenie 5 kilogramów jest dla mnie ważne, bo lekarz powiedział, że mam nadwagę. Nadwaga nie jest zdrowa. Bolą mnie stawy, nie mam energii, wejście po schodach kończy się łapczywym nabieraniem powietrza. Nie tego chcę, mam przecież dopiero 30 lat)

T- Timely-defined- Określony w czasie– jeśli nie określimy ram czasowych, łatwiej będzie odkładać pracę na później. Schudnę? No kiedyś tam schudnę przecież. A później kładę się z myślą „znowu nie poćwiczyłam, znowu nie zrobiłam NIC żeby się zbliżyć do celu”. I tak można do końca życia, bo przecież zawsze znajdzie się jakiś powód żeby nic nie zrobić. (Tymczasem jeśli postanowię, że schudnę 5 kilogramów w 7 tygodni, będę mogła co tydzień kontrolować moje postępy. Czas realizacji nie jest bardzo odległy, więc nie zdążę się znudzić czekaniem na efekt, nie zapomnę też po co właściwie to robię)

Jak zacząć? Odpowiedzieć sobie na 6 pytań (6W):

1. Who– Kto jest związany z celem? (Ja)

2. What– Co chcę osiągnąć? (Chcę schudnąć 5 kilogramów)

3. Where– W jakim miejscu? (W domu -tu będę ćwiczyć i przygotowywać posiłki)

4. When- W jakim przedziale czasowym? (W 7 tygodni)

5. Which– Jakie są ograniczenia i wymagania w dążeniu do celu? (Czasami mogę być zmęczona, zdarzają się dni, kiedy nie mogę ćwiczyć. Wymagania- mobilizacja wieczorami, trzeba będzie opracować plan dnia żeby znaleźć czas na ćwiczenia i gotowanie)

6. Why– Dlaczego to robię i co mi to da? (Będę zdrowa, stawy nie będą mnie bolały, będę czuć się lepiej, będę wyglądała atrakcyjniej, podniesie to moją samoocenę)

Wiecie co tak naprawdę naprawdę jest najważniejsze w dążeniu do celu? Motywacja. Motywacja rozumiana jako chęć do działania, pokonywania przeszkód, cierpliwość. Cierpliwość dla siebie, dla potknięć, dla gorszych dni, które przecież zawsze będą się zdarzać. Cierpliwe oczekiwanie na cel (oczekiwanie nie oznacza, że bezczynnie!) i cierpliwe znoszenie trudności. Mnóstwo ludzi poddaje się gdy pojawia się pierwszy upadek, kiedy waga na chwilę stanie w miejscu.. Jeszcze więcej porzuca cały swój plan działania kiedy przydarzy się pierwsze niepowodzenie. Chyba to znacie (a przynajmniej z opowieści)- przez tydzień dzielnie trzymam się nowego jadłospisu, ale w sobotę zjadłam burgera. I cały plan… Po co mam dalej się starać, skoro i tak mi nie wyszło, i tak się złamałam i wszystko to jak krew w piach? Teraz sobie wyobraźcie- przez tydzień trzymać michę i zaprzepaścić to przez jeden posiłek, jedną małą bułkę? Szkoda, co? I tu ważna jest ta cierpliwość do siebie- nie mogę zawsze trzymać się w ryzach, tak nie da się żyć.

Jak w tym wszystkim nie zwariować? Po pierwsze- ustal jakiś plan działania. Określ co chcesz osiągnąć, po co, jak… Po drugie- polub swój plan działania. Polub wizję nowego siebie, polub te zmiany w życiu. Przecież nie chcesz robić sobie na złość. Po trzecie- daj sobie trochę luzu w głowie. Ciągłe wyrzuty sumienia, ochrzanianie siebie, zakazy i nakazy.. to nie zadziała, nie ma szans. Po czwarte- nie bój się szukać wsparcia u specjalistów. My wiemy jak to zrobić i naprawdę chętnie powiemy Ci jak, po to właśnie jesteśmy.

*Po piąte- przyjdź na rozgrywkę Twojego Celu, to zobaczysz jak się gra w nowe życie 😉